Pokazywanie postów oznaczonych etykietą notka perfidnie osobista. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą notka perfidnie osobista. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 kwietnia 2010

Potrzebuję tylko potwierdzenia tego, że istnieję. 
A czuję się dzisiaj całkiem zaprzeczona.
Modlę się tylko, żeby mi ktoś jutro podopieprzał, nim zacznę wątpić, że jestem widzialna.

piątek, 5 marca 2010

Twój własny ekstrawertyk


Instrukcja obsługi

No i masz! 
Twoja kumpela, przyjaciel, żona, nauczycielka(no bo baby są bardziej ekstrawertywne niż chopy) to  ten paskudny ekstrawertyk.  Nie wiadomo jak to się z takim obchodzić trzeba. Gada i gada, wszędzie go pełno, i człowiek nie wie gdzie się przed tym chodzącym harmidrem i przeklętą kakofonią schować. Jeśli takie odczucia są Ci bliskie musisz wiedzieć jedną rzecz:  Twój ektrawertyk nie może za siebie, mało tego, nie musi, taki już po prostu jest. Ma prawo do swojej egzaltowanej natury, swoich emocji i swojego wysokiego progu reakcji na bodźce. Zrozum go, on kocha te swoje emocje i nie za bardzo wyobraża sobie życie bez nich. Nie dodawaj mu cierpienia patrząc na niego w milczeniu z wyższością osoby opanowanej. Nawet gdyby chciał  być taki zasępiony i kompetentnie wyglądający to nie da mu to nigdy wielkiej radości. Jego kompetencja polega właśnie na tym, że pasjonują go ludzie, że ma niespożytą energię i optymizm, cnoty które czerpie właśnie z kontaktu z drugim człowiekiem, z drugą duszą. To dlatego tak nienawidzi samotności, dlatego jest to dla niego najgorsza możliwa katorga.

Jak już obrzucamy się mitami to i o ekstrawertykach mamy jeden mit. Mit ten głosi, że w krzywdzący sposób oceniają oni negatywnie introwertyków. Bzdura! Lub jakby skwitował to w zamyśleniu introczłowiek – „To mit!”.
My, ekstraludzie, nie możemy żyć bez intro-tych-jak-im-tam. Bardzo ich lubimy , bo nas słuchają.  Powtórzę jeszcze raz: pasjonują nas ludzie, a introzorientowany też człowiek. Co więcej.. Po trzykroć nas pasjonuje ten milczek, pustelnik i odludek, ponieważ nas słucha. A na dodatek  jak coś powie, to już powie. 

Po czym poznać tego ekstra-zorientowanego?

.... Po pewnych typowych zachowaniach(chciałoby się po kimś przedrzeźnić), które są niezwykłe, dziwne jedynie dla Ciebie introwertyku, dla kogoś o orientacji innej niż Twoja, są one natomiast najzupełniej w świecie naturalne. ;)

Co daje ekstra-zorientowanie inaczej zwane obraźliwie powierzchownym patrzeniem na rzeczy?

A więc daje naszemu ekstra-bohaterowi większą szansę na znalezienie wśród tumultu znajomych, których zna lepiej lub gorzej, tych właściwych, tych swoich ludzi. Nie posiada on czarno-białego poglądu na przyjaciół. Jego wszyscy znajomi to cały wielopoziomowy system, gdzie jedni są bardzo blisko, drudzy trochę gdzie indziej i na inne okazje, jedni są na poziomie częstszym, inni rzadszym.  To prawda,  bardziej czerpie on energię z otoczenia niż ją traci w kontakcie z ludźmi, no racja, oddycha ludźmi, a zwłaszcza swoimi, i nie może mu ich zabraknąć, gdyż zginie. Istnieje dzięki ludziom, nie istnieje bez nich.  Ekstrawersja to nie zaburzenie kompulsywne czy jakieś tam i nie jesteśmy  z zasady hałasotłumolubni. My też lubimy spacery po cichym lesie z psem, samotne wieczory z książką. Uciekanie od cywilizacji i ludzi raz na jakiś czas nie jest w żadnym razie domeną introludków.
 Jestem ciekawa czy introwertyk jest w stanie sobie wyobrazić jak czuje się taki ektrawertyk czekając aż intro coś z siebie wyksztusi. Mając poważnie zaburzone zdolności cierpliwne ekstraczłek ciężko znosi milczenie, którego nie rozumie. Nie wie czy się nim w duchu nie pogardza, czy nie śmieje się ktoś z niego w głębi serca. Pragnie tylko komunikacji, a napotyka na grubą ścianę i nikt mu nie wytłumaczy i nikt się nie pofatyguje, żeby mu powiedzieć o co chodzi.

Koneser, wybrednik,  piesek francuski...

„A po co?” myśli sobie ektrawertyk. Jest łowcą przygód. Spróbuje wszystkiego zanim wyrobi sobie swoje niepowtarzalne gusta i guściki.
Skąd ten pomysł, że jego przyjaźnie są mniej głębokie?!
 Z kolei ja dodam od siebie, że o wiele poważniejszym upośledzeniem komunikacji jest pozbawianie życzliwego rozmówcy cennej informacji zwrotnej jaką byłaby wskazówka co się, do cholery, dzieje po drugiej stronie tego muru!?”
Najsmutniejsze jest to, że ta ściana nie jest to przejaw braku kompetencji społecznej, ale celowe działanie.

Jak się z nim obchodzić. Ale z kim? No z tym zewnątrz-coś –tam..

Instrukcja również będzie banalna:  zrozum jego potrzebę komunikacji, silną potrzebę orientowania się w swoim środowisku, nie odstraszaj go swoim nielubstwem nieustannego podtrzymywania komunikacj werbalnej, bo o niewerbalnej też zdarza się wam zapomnieć.  Ekstrawiernik ma tak wiele Ci do zaoferowania a Ty jemu, że szkoda to zaprzepaszczać. Jeśli już musisz milczeć, uprzedź go, na litość boską, o tym swoim dziwnym upodobaniu. Jak to się dzieje, że Twoj ekstrawertyk obdarza Cię całą gamą informacji, żebyś czuł się komfortowo w tej interakcji społecznej a Ty odbierasz to jako przebodźcowanie i odpłacasz mu figą z makiem. Wiem, że często się zastanawiasz kiedy wreszcie ludzie przestaną się Ciebie czepiać  i że tak Ci się marzy taki Twój mały święty spokój. Twój ekstrawertyk z przyjemnością uszanuje Twój święty spokój jeśli wyposażysz go w informację zwrotną, co tam w Twojej duszy szumi.

czwartek, 25 lutego 2010

Blog ostatnią deską ratunku.

    Nagle spadło na mnie to, że nie mam przyjaciela. Tzn. mam, ale nie mogę się z moim bólem teraz do nikogo zwrócić, bo duma mi chyba na to nie pozwala. Napodejmowałam się nieprzemyślanych decyzji i teraz oczywiście cierpię. Cierpię bardziej dlatego, że nie mam się komu pożalić. Taka byłam pewna swego, swych poglądów i byłam pewna, że jestem silna. Nie mogę teraz powiedzieć,że się myliłam ale czuję, że nawet przed samą sobą nie chcę się przyznać, że cierpię. Pojawił się między nami jakiś okropny dystans i już nie jest tak jak było. Już nie chce ze mną spędzać czasu, woli towarzystwo innych. Nie mogę go trzymać przy sobie na siłę, przede wszystkim nie chcę, bo to uwłacza mojej godności i moim zasadom, ale nie jestem silna i mam ochotę sobie strzelić za to w pysk, że nie potrafię być tym za kogo się chciałabym uważać. Za silną cyniczkę, egoistkę z której wszystko spływa jak po kaczce. Zagubiłam się w tym wszystkim i znów zgubiłam do tego wszystkiego dystans. Nienawidzę siebie słabej i tylko czekam aż wyjdę z tego nastroju cała i zdrowa. Nienawidzę siebie takiej. Nagle poczułam się strasznie samotna, bo nie mogę powiedzieć mu co czuję, bo nie jesteśmy na takiej stopie, on zresztą nie pochwala ekshibicjonizmu emocjonalnego. Siostra ma rację, że teraz widać, że nie zawsze jest tak różowo. Nie potrafię więc jej się przyznać, że mimo iż nie zmieniłam poglądu, to muszę sobie to wszystko zracjonalizować. Na przykład teraz poszłabym do niego, ale nie czuję się już przy nim tak jak wcześniej, on już nie traktuje mnie tak jak wcześniej. To co było już niestety jest przeszłością i nie ma co się łudzić, że jest inaczej. Nie ma sensu się oszukiwać. Przez dwa miesiące to było prawdziwe i intensywne, ale właśnie upłynął termin ważności i nie ma co walczyć z wiatrakami. Tego już nie ma. Mam wielu przyjaciół, ale chyba żadnego przed którym otwarcie przyznam się do porażki. Do diabła, to nie jest porażka, z mojego punktu widzenia. To lekcja i doświadczenie, kolejne cenne doświadczenie. Im cenniejsze doświadczenie tym większe straty, to jasne. Trzeba się z tym liczyć.

Samotnie dzisiaj, bo nie mam siły nikomu się przyznać, że jestem tą słabością, którą tak gardziłam i gardzę. Nakładam maskę i udaję, że nic mnie to nie obchodzi, a w środku z totalnym brakiem dystansu do siebie i świata miotam się w sobie. Cierpię i wyję z bólu, bo tym razem to nie ja jestem górą. Liczę tylko na to, że znów się w tym wszystkim odnajdę i ufam sobie, że potrafię. Może taki dzień dzisiaj na smutki, nie wiem. Myślałam, że już to umiem, ale trzeba od nowa nauczyć się tracić bez mrugnięcia okiem. Byłoby łatwiej gdyby można było komuś powiedzieć kto zrozumie, ale myślę, że nie tym razem. Tym razem samo pisanie musi mi starczyć. Nigdy nie lubiałam gdy musiałam doświadczać w swym życiu czegoś jeszcze raz, bo to znaczy, że niczego się nie nauczyłam. Ale niestety z żalem muszę przyznać, że znów jestem kompletnie samotna i w tej samotności piszę, żeby przetrwać w ogóle do jutra. Wiem, że to minie, że to pewnie hormony, ale jest dzisiaj beznadziejnie. Czuję okropny ból, żal i stratę. To dlatego, że chciałam zbyt wiele. To jednak inny żal niż żal nastolatka. To żal osoby która niedojrzałość ma już za sobą. Nie zamierzam krzyczeć, że coś mi się należy, nie wolno mi obrazić się na cały świat, bo nie mam tego co chciałam. Teraz doskonale już wiem i rozumiem, że żadna dusza ludzka do mnie nie należy, że nie mam wpływu na czyjąś wolę. Z godnością muszę przyjąć ten ból i zgodzić się na niego. I muszę to zrobić w samotności, zdala od zrozumienia, z żelazną maską zadowolenia z samej siebie. Tylko, że w środku cierpię. Naprawdę. Muszę przyznać się chociaż samej sobie, że cierpię. Czuję, żę tylko ja siebie rozumiem i dlatego muszę sobie zaufać, że sobie z tym poradzę nie mogę zwątpić w ostatnią osobę, która mnie rozumie. Nie mam dystansu, dziś kompletnie nie mogę się odnaleźć. Wiem, że on chce i oczekuje, że będę silna i na to właśnie nie mam siły. Z drugiej strony ma rację, nie mogę skupić wszystkiego na nim. Muszę być niezależna i wolna. Sama się zniewoliłam, bo pozwoliłam, żebyśmy się kochali. Teraz mój cały organizm boi się go utracić. Ale czemu, przecież wiem, że nic nie trwa wiecznie. Wiem, że rzeczy na siłę nie są wartościowe. Przecież nie chodzi mi o to, żeby ten związek był byle jaki, nie chodzi przecież tylko o to, żeby trwał. Nie interesuje mnie co mój organizm sobie ubzdurał na podstawie hormonów, które wydziela mózg. Ja nie pochwalam bylejakości. A jak coś jest na siłę to jest byle jakie i tyle. Nie dam się i nie mam zamiaru się dać. Nie i koniec. Są w życiu piękne chwile które dobiegają końca. Do diabła nauczmy się z tym godzić z godnością! Jego już nie ma. Żal jest podobny do tego który czujemy gdy ktoś umiera. Nie ma powrotu i najgorzej się z tym pogodzić. Chyba lepiej jak ktoś z tobą zerwie. Wiesz, że to koniec. Gorzej kiedy oboje gracie w tę grę za długo. Czuję, że tu tak będzie. Już nie ma o czym mówić, ale będziemy udawać, że to może ma jeszcze sens, a to jest bardziej bolesne. Nie czuję, że straciłam go ze swojej winy. Szkoda tylko, że już tego nie ma. To jest jednak początek czegoś innego, nowego. Nie może być inaczej. Widocznie tak musi być. Kiedyś będę się z tego śmiała. Dziś z tego powodu płaczę. Attention whore? Frankly, don't know.

niedziela, 21 lutego 2010

Pejzaż bez Niego, .. .

Nawet marzyciel kiedyś się budzi i widzi, że dużo fantazji w jego życiu to były sny. Piękne sny, przyznaję, ale kiedy się budzę nie mają już znaczenia, są puste i co najgorsze są ciężarem. Na początku myślałam, że chyba jestem podłą zołzą  i że zimna jak skała, ale to tylko tak pierwsze dni. W końcu się doczekałam i mam pełno prawną depresję, jest mi źle i  niedobrze, dosłownie i w przenośni. Jak co trzy dni mi coś dolega, to już nawet nie jestem zdziwiona. Na szczęście za każdym razem co innego, więc przynajmniej się nie nudzę. Jestem rozgoryczona, nie wiem co mam myśleć, nie wiem czy to co wiem, to moje złudzenie, a to co mi się wydaje to jedyna prawda. Zresztą szkoda nawet o tym pisać. Nie mogę się pozbierać, nie chce mi się.. już nic mi się nie chce. Dlaczego wszystko mi mówi, że życie nie jest takie jak sobie wymarzyłam? Dlaczego ja to tak na dobrą sprawę wiem, tylko nie chcę się sama sobie do tego przyznać? Nie lubię być rozczarowana sobą patrząc kolejny raz na świat przez słoną zasłonę łez, nie lubię cierpieć, a teraz cierpię. Bardzo. Czy to znaczy, że jestem dzieckiem, że całe życie jestem dzieckiem i nie chcę dorosnąć? Co to znaczy? Wiem, że nie mam najgorzej, że innym nie lepiej, że wszyscy się o mnie martwią i nie jestem sama. .. . Nie mogę poradzić sobie z tym, że sobie nie radzę. Po co on tu w ogóle przyjeżdżał?

piątek, 25 grudnia 2009

Gdy poproszona o 10 określeń samej siebie..

Jestem Niepewnością
Jestem Poznawaczem
Jestem Kobietą
Jestem Zagubionym Dzieckiem Bojącym się Dorosłości
Jestem Strachem Przed Złą Decyzją, Oceną
Jestem Brzydulą
Jestem Narcyzem
Jestem Płomieniem
Jestem Marzycielką
Jestem Uzależnieniem od Dotyku i Bliskości, Czyjejś Obecności
Jestem Ucieczką przed Ludźmi
Jestem Zdziwieniem
Jestem Wiecznym Nierozumieniem...
Jestem Niezgodą na Życie, które Jednak Nie Jest Bajką

A ty?Hmm..? Kim jesteś?

niedziela, 20 września 2009

Traktat o miłości nie-/odwzajemnionej

Zacznę od tej nieodwzajemnionej.
Zrobię tak z bardzo prostego powodu, gdyż jest jej wszędzie o wiele więcej i cały Google wydawałoby się na nią cierpi. Niech czytelnik wpisze sobie w rzeczonej wyszukiwarce to wyrażenie, a napotka tysiące blogów, i podział na miłość nieodwzajemniona- cytaty, miłość nieodwzajemniona- opisy, miłość nieodwzajemniona- wiersze. I tak dalej. Wiele w tym wszystkim cierpienia(I słusznie), bo jest nad czym rozpaczać, bo boli jak diabli. Jednak niektórzy cierpią do takiego stopnia, iż niemądrze tkwią w przekonaniu, że miłość odwzajemniona to pojęcie bez odpowiednika w rzeczywistości, pierwiastek nie występujący w naturze, sztucznie otrzymywany za pomocą filmów i co niektórych książek. Pan Lermontow poświęcił temu tematowi ok. 200 swoich wierszy, z czego najsławniejszy przytoczę:

I nudno, i smutno! — i ręki już nikt mi nie poda,
Gdy duszę rozterka ogarnie...
Pragnienia — cóż z pragnień i żalu wiecznego? Lat
szkoda...
Najlepsze przechodzą, mijają lak marnie!
Pokochać — lecz kogóż? — na chwilę nie warto; miłości
Wieczystej ta ziemia nie sprzyja...
Czy w siebie zajrzałeś? — tam nie ma już śladu przeszłości:
I radość, i męki, i wszystko przemija.
Namiętność — czy wcześniej, czy później z swym słodkim
urokiem
Zamilknie na słowo rozsądku,
A życie — jeżeli na zimno ogarniesz je wzrokiem —
To pusty i głupi był żart od początku!
Michaił Lermontow 'I nudno, I smutno'

Podobno umarł dalej w nią nie wierząc. W miłość wzajemną.
I rzeczywiście.
Wpisując do wujka google'a 'miłość odwzajemniona' napotykamy pewien problem. Niektóre wyniki tak naprawdę traktują o tej nieodwzajemnionej. tzn.:
Miłość nie odwzajemniona
Inne entries to 'miłość odwzajemniona..spojrzeniem' lub wpisy o tym, że miłość ta istnieje oczywiście, ale pod nimi znajduje się tysiąc komentarzy dementujących tę plotkę.

Tymczasem ona istnieje. HA!

Nie ma na to niestety dowodów naukowych czyli powtarzalnych, lub są, tylko o nich nie słyszałam. Chciałam nawet zrobić badanie aby sprawdzić co na chacie ludzie o tym myślą, niestety mój komputer na żaden z tych chatów nie został wpuszczony. Także, nie będzie naukowego żargonu w stylu' Co piąty dwudziestolatek uważa, że..'

...ale mam dowód w naturze. Jeden dowód może być uznany za przypadek i zgadzam się, ale nikt mi nie powie już, że ten twór magiczny nie istnieje, bo teraz już wiem, że istnieje. Bo sama mogę jej doświadczać. Kocham i jestem kochana.
Kocham Cię, Szymon, za to jak mnie szanujesz, i za to, że nauczyłeś jak szanować i jak kochać. Lista rzeczy za które Cię kocham jest tak długa i tak osobista, że i tak zatrzymam ją dla siebie, ale Ty i tak wiesz.

Najważniejsze z moich doznań,
to miłość odwzajemniona,
to znaczy, nie zawsze idealna,
ale szczera,
wrażliwa na wszystko,
pełna zrozumienia i radości.
pełna Twojej obecności.
autor (jeszcze) nieznany

I tylko tyle chciałam powiedzieć każdemu, kto będzie szukał hasła 'miłość nieodwzajemniona', kto już zwątpił, że to możliwe. Jak przekonuję się z dnia na dzień: wszystko jest możliwe.Wystarczy tylko chcieć i wszystko jest możliwe.

poniedziałek, 14 września 2009

Z motyką na słońce czy windą do nieba?



Jakże wygodnie jest marzyć, jeśli nie musimy urzeczywistniać naszych planów!

Paulo Coelho, Jedenaście minut

Przyznaję, trochę strach mnie obleciał jak uświadomiłam sobie na co się porwałam. Z trudnego kierunku studiów przeinterpretowałam się na inny. Jeszcze trudniejszy, wymagający analitycznego myślenia i wyjścia poza swoje ja. Tak ekscytujące i tak straszne jednocześnie. Jednak...


Mądry człowiek nie boi się. Człowiek przestraszony nie myśli.
Warhammer 40.000: Dawn of War

a...

Odwaga nie polega na nieodczuwaniu strachu, ale na umiejętności działania mimo niego.
Shelogh Brown


Podczas gdy Paulo Coelho w Alchemiku przypomina, co następuje:


Tylko jedno może unicestwić marzenie – strach przed porażką.

A ja wiem, że co jak co, ale..

Pragnienie zwycięża strach
Shelogh Brown




..i wiem, że dam radę, bo za bardzo mi zależy by mogło się nie udać
.



Franciszek Szkvor raz był powiedział:

Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było.
Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.

Przygody dobrego wojaka Szwejka Jaroslav Hašek



I miejmy nadzieję, że miał rację;)



Post w głównej mierze cytowany z http://www.wikiquote.org/, sporządzony metodą 'Ctrl+C, Ctrl+V', potocznie zwaną ' metodą kopiuj-wklej'. Jednak jak życie uczy ważniejszy jest efekt naszych działań niż wysiłek w nie włożony.