Pokazywanie postów oznaczonych etykietą z rzeczy nie mieszczących się w głowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą z rzeczy nie mieszczących się w głowie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 6 marca 2010

Tamten świat

Jesteś żołnierzem – wojna to obowiązująca dla Ciebie rzeczywistość, wiesz gdzie stacjonują jakie wojska, dlaczego ten kraj podejmuje takie kroki militarne, a tamten inne. Jesteś przekonany, że wkrótce napięcie między krajami jakie istnieje pęknie i będzie kolejna światowa, itp., itd.

Jesteś studentem – Twój świat to wykładowcy, którzy są ci nie w smak, ci, których lubisz, lub ci, z których się podśmiewujesz, zastanawiasz się pewnie kiedy pójdziesz na piwo i dlaczego tyle od Ciebie na tych studiach chcą. W Twoim świecie może pojawia się na przykład motyw akademika, domu cudów z tysiącem cudownie ciekawych ludzi i wiecznych hulanek, lub dom upierdliwego hałasu bez warunków do zajmowania się swoimi sprawami. W tle też miga gdzieś jakieś ksero.

Jesteś onkologiem – rak, cierpienie, śmierć to Twoja codzienność. W przeciwieństwie do przeciętnego człowieka nowotwór jest dla Ciebie zjawiskiem tak powszechnym jak deszcz.

Tak mnie dzisiaj naszło na zamyślenie. I nie bez powodu, zaraz powiem też jakiego..

Do czego zmierzam..

Byłam na spotkaniu z lekarzem onkologiem. Ta młoda dziewczyna, pani Olga przeprowadzała dla nas( wolonariuszy, którzy chcieliby się zająć bajkoterapią dzieci z nowotworem) wykład o nowotworach wieku dziecięcego, ich rodzajach, objawach, metodach diagnostycznych, zasadach leczenia. Moje dzisiejsze spotkanie z rakiem, nie bezpośrednie, ani nawet pośrednie, moje ledwo otarcie się o ten świat głęboko mną wstrząsnęło. Kazało mi zamilknąć. Najpierw deformacje, powiększone węzły chłonne wielkości ziemniaka, guz-orzech wystający z oka, bladość twarzy, włosy, których nie ma. Nie, nie pokazali nam wstrząsających fotek, tylko nas o tym uprzedzono. Ja o tym tylko usłyszałam. Ten od guza na oku, 16 lat.. przyszedł dopiero jak mu taki porządny orzech tam wyrósł. Dlaczego tak późno? Nie mógł wcześniej, bo ojciec bił matkę i gdyby zostawił rodziców samych i został w szpitalu ojciec mógłby tą matkę zabić. Także zaklejał to co mu się tam robiło, żeby nie było widać w szkole i tyle.

Inny chłopak, też w podobnym wieku, miał mięśniaka na udzie. Przyszedł z tym nowotworem, potem się nie zjawił spowrotem w szpitalu, potem znowu przyszedł, potem uciekł ze szpitala przez okno w łazience i słuch po nim zaginął. Nie było go tak z pół lub półtora roku i myślano, że już umarł, ale znów trafił na oddział. Uciekał kolejny raz z domu dziecka i wyskakując przez okno złamał nogę. Dlatego nie mógł już zwiać i policja go zawiozła na oddział. Stan jego uda był straszny. Brak szansy na wyleczenie. Kilka dni przed śmiercią amputacja nogi, aby ulżyć mu w cierpieniu.

Dlaczego nie był regularnie w szpitalu i uciekał?

Nie mógł znieść tego, że do wszystkich ktoś przychodzi, do niego jednak nie. Kiedy nie mógł tego znieść – uciekał.

Ośmiolatek. białaczka. Matka nie mogąc zostawić pozostałej piątki dzieci przyjęła to do wiadomości i zostawiła dzieciaka w szpitalu. Chłopczyk musiał mieć zrobioną tomografię komputerową, a że lekarzom zależy, żeby w miarę możliwości nie usypiać dzieciaków, zatem ośmiolatek obiecał , że nie będzie się ruszał. Badanie to wiąże się ze znacznym dyskomfortem. Poza tym, że nie można się poruszać, co nawet mi nie wychodzi,ta cała maszyna cholernie głośno i nieprzyjemnie pracuje, jakby uderzano metalem o metal. I jeszcze ten kontrast. Podaje się dożylnie białą, gęstą ciecz, która pomaga otrzymać klarowne wyniki pomiaru. Powoduje to jednak zwiększenie się ciśnienia w żyłach i jest samo w sobie bardzo nieprzyjemnym doświadczeniem, nie mówiąc o zamkniętej tubie, która głośno pracuje i nie można się w niej ruszać a ma się lat osiem. Ja sama nie wiem czy te 21 lat życia pozwoliłyby mi przetrwać to badanie bez paniki, strachu i czego tam jeszcze . Z tego co było widać na odczycie, chłopczyk się nie ruszał. Okazało się, że bardzo płakał, ale wiedział, że nie wolno się ruszać, więc tego nie robił.

...

Ile ludzi, tyle i światów na tym świecie. Dziwne, choć niezwykle naturalne i powszechne jest to, że nie wiemy o innych światach, obijamy się tylko o ich nazwy, ale nigdy nie wiemy czym tak naprawdę są. Zdajemy się przewlekle nie pamiętać, że tak wiele ich istnieje wokół nas. Nowotwór, który może się okazać wierzchołkiem góry lodowej, nie jedynym z problemów, a może i nawet nie najważniejszym pośród alkoholizmu, samotności, opuszczenia, patologii... to świat, którego ja nigdy nie znałam, który nigdy dla mnie nie istniał. Zapomniałam, że taki świat istnieje lub nie wiedziałam, nie miałam czasu się tym zająć albo nie chciałam znać tego świata.

Aż wstyd pomyśleć, że człowiek jest zły, że mama się wtrąca w jego życie i nie pozwala się usamodzielnić, że wiecznie tylko pyta co zjadłam i czy kupiłam owoce. Mam łzy w oczach kiedy pomyślę, że ktoś przez całe swoje jedyne 16 lat nigdy nie miał przy sobie swoich własnych, osobistych, wyłącznych rodziców, jego krótkie życie było w dużej mierze samotnością i umiera na raka.

Zastanawiam się czy ja kiedykolwiek miałam coś takiego co zasługuje na miano problemu, od dziś nie wiem czy jakakolwiek niedogodność w moim życiu zasługuje na to miano czy w ogóle na uwagę. Jak to dobrze, że bolą mnie nogi wieczorem po ciężkim dniu latania od jednego wydziału do drugiego. Czy nie oznacza to, że mam dwie zdrowe nogi, a ponadto miałam warunki w domu, które okazały się optymalne, wystarczające bym mogła dostać się na studia dzienne.

Mam dom i oboje rodziców, którzy umożliwiają mi codziennie, pobyt w dużym mieście akademickim gdzie mogę spokojnie studiować, zdobywać świat i zawsze na nich liczyć. I ja jeszcze potrafię narzekać, że mi źle. Od dziś już nie potrafię.

...

Jeśli tylko jestem odpowiednią osobą, żeby z całą resztą wolontariuszy odważyć się i podjąć pracę terapeutyczną z dzieciakiem chorym na raka, mając świadomość, że moja wiedza jest jak narazie znikoma i a doświadczenie zerowe.... Jeśli tylko po miesiącu szkoleń i spotkań z pełną odpowiedzialnością będę w stanie stwierdzić, że jestem w stanie pomóc i nie skrzywdzę, ani nie zabiję.... To pojawią się relacje z tych doświadczeń na pewno.

środa, 10 lutego 2010

Był sobie obcokrajowiec

Przyjechał sobie z Afryki i za późno złożył podanie o kartę pobytu. Wygląda na to, że na tym polega jego przestępstwo przeciwko demokratycznemu państwu jakim jest Rzeczpospolita Polska. Powinnam zacząć od początku, ale ja już nie wiem od czego zacząć. W połowie grudnia wygasła mu wiza i od tej pory jest nielegalnie. Jeśli się spóźnił z aplikacją do tego czasu powinien opuścić kraj. Nieważne, że jest w trakcie studiów, prawda? Wiedząc, że wiza i tak mu wygaśnie prosi się go pisemnie o 340 zl co ma stanowić opłatę skarbową. Potem już w kolejnym liście, że potrzebują dokument zatwierdzający tytuł prawny do lokalu i potwierdzenie dochodu i takie tam. Przychodzi 27-my dzień stycznia i otrzymuje on decyzję odmowną od Wojewody Wielkopolskiego dalej zwanego organem, żeby było śmieszniej, a właściwie dlatego, że organ sam przypodobał sobie taką ksywkę. Wracając, decyzja została wydana na podstawie następujących przesłanek: Po pierwsze nie opuścił kraju przed upływem wizy (Nie ma to jak pojechać na weekend do Ghany, żeby poczekać na decyzję, co nie? To w końcu tylko ok. 2000 euro, każdy normalny student ma takie pieniądze. – oczywiście, to nieistotne, deklarował, że ma), po drugie, zadeklarował chęć nauki języka polskiego, a wg uniwersytetu nie pojawił się na połowie zajęć, postanowił zmniejszyć intensywność kursu i nie zrobił większych postepów w nauce. Z tego organ wnosi, że cel pobytu jest inny niż deklarowany, a rzeczywisty powód pobytu na terytorium Polski Cudzoziemca nie jest organowi znany. Buahahaha, co to za organ? Ja nie wiem.
Dobra, racja, zaspał ten leń śmierdzący na tą połowę zajęć i chciał zaoszczędzić kasę na tym kursie, ale egzamin kończący semestr zdał na czwórkę, więc ktoś tu jest niekonsekwentny. Jak ktoś kto nie zrobił postepów może nagle zdać wszystko na 4. Obcokrajowiec nie może być niekonsekwentny, ale uniwersytet na który powołuje się organ może, bo to nawet pomaga organowi podjąć decyzję, jaką tylko zechce. Mało tego, decyzja o odmowie wydania karty wysłana jest nie tylko do poszkodowanego, ale na policję, do straży granicznej, i do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Więc ci ze straży granicznej wysyłają mu wezwanie. No to jazda na lotnisko, a tam przesłuchanie, zdjęcia mu zrobili na paskach jak rasowemu kryminaliście i grzywna. Tylko 200 zł, bo nie chcieli robić kłopotu chłopakowi. Pan oficer wypytał o co tylko jego dusza zapragnęła. Rozmowa nie jest warta powtórzenia, poza tym nie byłam przy niej osobiście. Co ważne, nasz zagubiony afrykownik nie wziął ze sobą wszystkich zaświadczeń, oświadczeń i statementów, więc Pan Oficer napisał, że nie ma delikwent pieniędzy na swoje utrzymanie, taki dla Otiego nóż w plecy troszkę, bo to razem z tym nielegalnym pobytem baaaaardzo niedobrze wpływa na jego skomplikowaną sytuację. Nieważne, że dostarczył dokument potwierdzający przelew i poprosił o zmianę tego zdania w protokole. Został zapewniony, że zdanie będzie zmienione, a na zapewnieniu sie skończyło. No to się odwołujemy, bo w końcu mamy na to 14 dni. Piszemy, że zdał, a uniwersytet podał ocenę nieaktualną, bo z połowy semestru i dlaczego tak ciężko było mu wstawać na zajęcia, dlaczego intensywny kurs jest dla niego za drogi i jak to sie stało, że popieprzył daty. Jak obrzucamy sie błotem, tzn. prawem to my też cosś znaleźliśmy z dziedziny prawa. Ktoś miał obowiązek poinformować go w języku dla niego zrozumiałym przed wjazdem do Polski o ciążących na nim obowiązkach. Tak się nie stało. Odwołujemy się więc pełną parą, pani w uniwersytecie zapewnia, że odpowiednie pismo zostanie wysłane do urzędu. Po czym okazuje się, że gdy idę do niej po weekendzie i prosze o identyczne oświadczenie, tylko takie, które sama mogę dołączyć do odwołania... nie mogę go otrzymać. Dlaczego? …Bo osoba, która może to podpisać jest na urlopie...-brzmi odpowiedź.(!!??#%???!) Wre w środku jak wulkan, ale wciąż grzecznie pytam kiedy ta osoba wróci z urlopu????!!! 15-tego – odpowiada szczęśliwa sekretareczka. A ja wiem, na miłość boską, że 15tego to dawno po tych całych dwóch tygodniach jakie mamy na odwołanie się od decyzji. Mam ochotę tą babsztylę posiekać na milion ćwierćkawaląteczków i zrobić z niej blond-miazgę, ale dalej pytam uprzejmie: Czy to oznacza, że pani chciała to wysłać do urzędu 15-tego(?!?)
Niech szlag ją jasny trafi i ten jej pieprzony, żałosny brak wyobraźni.
Na szczęście i ten problem rozwiązany.
Odwołanie poszło.
Złożyliśmy odwołanie i już 9-tego dostajemy odpowiedź.
Z racji tego, że:
1. kolega jest tu nielegalnie,
2. poza tym nie zrobił postepów w nauce(i cała reszta argumentacji, która była wcześniej)(dosłownie robota ‘kopiuj-wklej’)
-co z tego, ze latam w te i we wte, żeby zdobyć papier, który zaświadcza, że to nieprawda, skoro organ ‘pożal się boże’ dalej powołuje się na to kłamstwo.
3. do tego nie ma pieniędzy na swoje utrzymanie.
-Po co, do jasnej cholery, okazywał oficerowi potwierdzenie przelewu skoro ten i tak napisał swoje, a organ ‘pożal się boże’ powołuje się również na to drugie kłamstwo.
4.nie jest żonaty
5.a w kraju pochodzenia nic mu nie zagraża.
W związku z ustalonym stanem faktycznym, organ zważył(chyba siebie), co nastepuje:
(boże, co to jest za kraj)
W ciagu 14 dni musi opuścić kraj, zostaje wpisany na czarną(jak na ironię) listę i nie może wjechać do Polski przez najbliższe 3 lata.
Warto dodać, że pismo decydujące o wydaleniu go z kraju ma 5 stron...  z czego odwołaniu, które napisaliśmy poświęca się tylko następujące słowa:
„W ocenie organu, przedstawione przez Stronę argumenty o chęci dalszej kontynuacji nauki w Polsce – choć zasługiwały na ocenę i uwzględnienie – nie zmieniły okoliczności, które wpłynęły na istotę rozstrzygnięć.
Może, podkreślam może.. jestem stronnicza, bo kocham, ale niech ktoś mi powie jak to możliwe, że w demokratycznym państwie wydaje się decyzję o deportacji na podstawie przesłanek, które poza jedną są nieprawdziwe. Można w ogóle na to bezkarnie sie powoływać? Jak mogą po prostu nie przyjmować do wiadomości tego czego nie chcą, nawet jeśli jest na to papier. Obcokrajowiec, a właściwiej cudzo - ziemca musi mieć wszystko na tip-top, żeby miec jakiekolwiek prawa, ale urząd może opierać swoje decyzje na fałszu i nic nie można mu zrobić.
Wygląda na to, że jego jedynym przestępstwem jest to, że w ogóle chcił legalnie otrzymać pobyt i to tylko tymczasowy. Gdyby nie złożył aplikacji to nikt by tu go nie odnalazl, a jakby wziął ślub to by go nawet nikt nie mógł wyrzucić.
Niech ktoś mi powie co to jest za miejsce? To jest to państwo co sobie sami zrobiliśmy, żeby nam było dobrze? To dlaczego nie służy ono mojemu interesowi, a prawo pojmuje się tu tylko i wyłącznie w pełni abstrakcyjnie, nie zastanawiając się nad istniejącą rzeczywistością i celem dla którego to prawo sobie sami przecież ustanowiliśmy.W takich chwilach jestem za anarchią.
Jest jeszcze jedna enigmatyczna sprawa w tym wszystkim. Kobieta, która tu w Poznaniu jest odpowiedzialna za sprawę mojego obcokrajowca, mówi mi, że oni to wszystko wysyłają do Warszawy i tam zapadają decyzje. Rodzą się wtedy niestety trzy pytania. Czy wydział do spraw cudzoziemców to taka specjalna poczta, albo firma kurierska? Dlaczego na wszystkich pismach widnieje napis ‘wojewoda wielkopolski’? i czy to możliwe, żeby 'Warszawka' załatwiała wszystkie sprawy obcokrajowców z całego obszaru Polski?A może ktoś tu chce po prostu umyć ręce? No dobra, to było czwarte pytanie, ale kluczowe.
Świat stoi na głowie.
Polska - kraj, którego niestety na dzień dzisiejszy nie polecam.

czwartek, 30 lipca 2009

To co zwą kobiecą intuicją

Boże, czego ja się jeszcze dowiem.! Że skakałaś na bangee chyba!

-(Słowa mojej matki dwa dni przed planowanym skokiem po tym jak opowiedziałam jej, że pierwszy raz prowadziłam samochód. O Bangee jeszcze nic nie wie, bo nie chcę jej łamać serca)

Kobieca intuicja, a właściwie niezwykły sposób w jaki znają nas nasze matki, jest niewiarygodna.

wtorek, 28 lipca 2009

Ciekawi mnie jedna rzecz...a propos tytułu bloga przy okazji

Dlaczego nie potrafimy się cieszyć tym co mamy? Ściślej mówiąc dlaczego część z nas nie potrafi docenić tego co ich w życiu spotyka? Nie możemy mieć i tak wszystkiego, więc dlaczego?

Nie potrafię go zrozumieć, ja poniosłam stratę i żyję z nią, czasem jest ciężej, czasem lżej, ale nie mogłabym być zła na życie, że nie mogę mieć tego co chce. Jak można tracić każdą chwilę swojego życia na zły humor zwłaszcza, że życie jest i tak tylko takie jakim czynią go nasze myśli?

Dorabiam rozdawaniem ulotek kancelarii prawniczej i spotkałam dziś mężczyznę, który był niepełnosprawny. Właściwie to chodził z trudem i miał dziwnie powyginane ciało. Podałam mu ulotkę, a on mówi do mnie z uśmiechem i pełnym entuzjazmu głosem
-Prawnik? Przyda się! dziękuję!
On nie traci swojego życia na zły humor, na żal.




Trzeba się śmiać nie czekając na szczęście, bo gotowiśmy umrzeć nie
uśmiechnąwszy się ani razu


-zasłyszane




Sama tak robiłam i przyznaję się bez bicia. Też zadręczałam się godzinami co zrobić, żeby nie stracić tego na czym mi zależy. Rozwiązanie przyszło samo. Straciłam to i już nie miałam się czym zadręczać. Zabawne, że kiedy boimy się coś utracić, mamy 100% gwarancję, że to stracimy. Natomiast jeśli skupimy się na czym innym, bądź skupimy uwagę na spokojnym zdobywaniu swojego celu mamy szansę, że się uda. Nie mamy gwarancji, ale jest taka szansa, niekiedy nawet bardzo duża. Kiedy ogarnia nas strach, lub pozwalamy mu, żeby nas opanował przegrywamy na pewno. O tym strachu przeczytałam chyba kiedyś w "Charakterach" tylko niestety nie pamiętam kiedy więc tekstu na dowód nie przytoczę. Natomiast( z tego co pamiętam, oczywiście) w artykule twierdzono, że na tym też może polegać fenomen polskich drużyn piłkarskich, które w przepięknym stylu wygrywają eliminacje. Nie mają nic do stracenia, nie boją się tylko zdobywają. Natomiast kiedy już zaczynają walczyć w miastrzostwach( do tego media narobią wokół tego takiego hałasu za który piłkarze dostają przecież kupę kasy) sypią się klęska za klęską. Autorzy artykułu uważają, że taką sytuację tworzy strach, lęk przed przegraną. Twierdzą oni, że analogicznej sytuacji można się dopatrzeć w wielu dziedzinach życia. Strach jest bardzo potrzebny, bo nasz organizm jest poinformowany o niebezpieczeństwie. Zawsze nasz mózg troszeczkę przesadza w myśl zasady strzeżonego Pan Bóg strzeże, więc warto czasem sprawdzić czy ryzyko się opłaca. Jak się opłaci, to odpuść sobie ten strach... raz na jakiś czas.


There is only one thing that makes a dream impossible to achieve:
the fear of failure.
Paulo Coelho, Achemik

wtorek, 21 lipca 2009

Bałagan w Instytucie Psychologii

Po dwóch godzinach dostaję informację, że jednak się nie dostałam na ten kierunek. Czy ci ludzie zdają sobie sprawę co robią? Czy oni rozumieją, że jeśli nie ma oficjalnej informacji o wysokości progu to nie można dzwonić do ludzi z taką informacją? Nie sądziłam, że się dostanę, (do jasnej cholery!!!)więc po co takie głupie żarty? Niby zwykła pomyłka, ale wywróciła moje życie do góry nogami po czym po dwóch godzinach znowu zafundowano mi zmianę o 180 stopni. Niezła jazda bez trzymanki i naprawdę zachwycający wachlarz emocji jakie dano mi przeżyć w ciągu paru chwil. Mam tylko nadzieję, że się nie postarzałam, albo nie osiwiałam. Teraz śmiać mi się chce, ale jeszcze pół godziny temu moje zdanie o rzeczonym instytucie należało do tych, które nie są warte zwerbalizowania. Niech ich gęś kopnie.;-)!!!


Kiedyś czytałam książkę pt. "Teoria emocji". Poprosili tam młodego faceta, żeby wziął udział w badaniach nad emocjami. Musieli umieścić niewielkie urządzenie z tyłu głowy i zapewnili go, że będą badać tylko pozytywne emocje i dlatego wyślą go na cudowne wakacje. Rzeczywiście jedzie do jakiegoś egzotycznego kraju, tam zakochuje się w pięknej dziewczynie, która następnie go zdradza, a on trafia do więzienia za jakieś narkotyki, których nie miał. Najogólniej rzecz biorąc przeżywa horror. Okazuje się, że cała trauma jaką przeżył( nieprzyjemnych zdarzeń było tam o wiele więcej)była częścią eksperymentu. Naukowcy potrzebowali całej gamy emocji, aby badanie było kompletne. Pięknie, pięknie panowie psychologowie.