niedziela, 19 lipca 2009

BluesExpress

Nigdy nie byłam fanką blues'a. Nie chodzi mi o to, że nie lubiłam tego rodzaju muzyki, a raczej o to, że jakoś nie odkryłam go dla siebie wcześniej. Ale pewnego dnia pojechałam do Krajenki aby zobaczyć koncert na dworcu. Tegoroczny koncert bluesexpressowy najlepiej wyszedł właśnie w Krajence.(http://www.nadmiar.pila.pl/) Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej przeklimatycznej ciuchci, ani o festiwalu co bynajmniej mi się nie chwali. Tym bardziej wstyd, że dopóki nie zobaczyłam starej, harrypotterowej lokomotywy nazwa festiwalu niewiele mi mówiła. Nie zastanawiając się długo wsiadłam do Expressu, mimo braku biletu(Kto by to nawet sprawdzał?, ale oficjalnie płaci się jak za pociąg pośpieszny)mimo widoku już nieźle zaprawionych ludzi, mimo szaleństwa i chaosu jaki widok tego ciaponga przedstawiał, a może właśnie o to szaleństwo chodziło.. Ludzie zgromadzeni w tym środku-nie-tylko-transportu to w żadnym razie jednorodna grupa społeczna. Byli tam 13,14 latkowie z oczami wskazującymi na silne upojenie alkoholowe, 40-letnie kobitki ubrane na kolorowo pokazujące jak to jest do końca nie rezygnować z życia, głównie studenci, ludzie przed 30, hippisi, dziewczyny o wszystkich barwach włosów, niekiedy o wszystkich barwach naraz, pełno kolczyków, dredów, kolorów, piwa, muzyki i tańca.. hamstwa też, ale generalnie to całe nie wiadomo skąd zebrane towarzystwo jest do siebie nastawione jak jedna wielka rodzina. Klimat jest niespotykany i osobiście bardzo polecam. Zwłaszcza, że pociąg to połowa atrakcji.


Lecz przy pociągu się na chwilę zatrzymajmy, bo dla tego festiwalu pociąg jest dość istotnym elementem jak sama nazwa wskazuje. Jest to pociąg parowy, więc dodatkowo uroku dodają te czarne kłęby dymu. Przejazd nim jest o tyle ważny, że festiwal powstał z myślą o uchronieniu ważnej niegdyś linii kolejowej Piła - Chojnice od zapomnienia. Express jedzie z Poznania, przez Rogoźno Wlkp., Chodzież, Piłę, Krajenkę, Złotów do Zakrzewa, a na każdym z tych przystanków odbywa się koncert. Jedyny też to chyba taki festiwal z głównym koncertem na wsi. Ale na Jakiej wsi? Koncert odbywa się w magicznym miejscu, bo w niewielkim, naturalnie utworzonym amfiteatrze przy Jeziorze Proboszczowskim.


Koncert trwa do 4.oo i "około godz. 3.30 rano bluesowa ciuchcia rusza w drogę powrotną do Poznania". Źródło:http://www.bluesexpress.pl/index.php?menu=welcome&more=1




Moja przygoda z Bluesową Ciuchcią właśnie rozpoczęła się, jak już napisałam, w Krajence, a skończyła już o 21, gdyż spadł w tym roku ulewny deszcz i przegoniła większość imprezowiczów burza. Tylko, że co jak co, ale duże krople z nieba i wyładowania elektryczne to coś w czym lubuję najbardziej. Tańcząc z niejakim Mikołajem(przynajmniej tak się legitymował minutkę przed deszczem)do dzwięków Bluesa, wiedziałam, że jest tak jak chcę, żeby było. W końcu w życiu piękne są tylko... chwile...














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz