poniedziałek, 6 lipca 2009

Dość bałaganiarski wpis do oszlifowania

Jestem w szoku. Zawsze myślałam, że jak ktoś ma lat 24 lata to jest starszy niż ten który ma lat 20. Bzdura. Patryk ma 21 lat, a wiele rzeczy widzi z perspektywy 40letniego mężczyzny. Paweł ma 23, a wciąż patrzy na świat w kategoriach 14nastolatka. Bartek ma 20, ale kiedy z nim rozmawiasz masz wrażenie, że gadasz z 15nastolatkiem. Płomyk ma 18, ale jak na tak młodą dziewczynę myśli w kategoriach kogoś kto jest starszy ode mnie. Zastanawiam się po co w takim razie w ogóle oznaczamy nasz wiek? Chyba tylko po to, żeby obchodzić urodziny.Może po prostu miara jest niewłaściwa skoro napotykamy tak nieprecyzyjny pomiar. Może powiniśmy oznaczać wiek ilością przeczytanych książek..... a właściwie trzeba by wziąć pod uwagę i jakość tych książek. A może i tak trzeba by wziąć pod uwagę obejrzane filmy, nasze doświadczenia, liczbę rodzeństwa z którym się wychowywaliśmy....
To było jedno z tych zaskoczeń, które się na nas zwalają kiedy człowiek przekracza kolejną barierę poznania. Wydaje się Tobie, że ... (pięknie! Właśnie zadzwoniła rodzinka i kompletnie straciłam wątek....) Na czym to ja skończyłam?.... Wydaje się, że wiesz na czym świat stoi, jesteś świadoma, że nie wszystko wiesz, ale mniej więcej ogarniasz jak to wszystko działa. Najciekawsze, ale i niekiedy najstraszniejsze są te momenty w życiu kiedy coś, choćby pojedyncze słowo albo cała ich tyrada trzęsie Twoimi fundamentami. Otwiera się wtedy w Twojej głowie inna przestrzeń, patrzysz w inny sposób, ba!, całkiem nowy sposób na to kim jesteś. Trudno się często połapać, która z Twoich myśli jest ok, a które są wynikiem błędów wychowawczych, doznanych cierpień, które zakłócają Ci prawidłowy obraz. Lecz co to właściwie jest prawidłowy obraz, co? Do niedawna jeszcze myślałam, że jest jeden i należy w ten sposób patrzeć na życie i w ten sposób postępować i już. Potem stopniowo pojawiły się pytania.. hmm. .. Dlaczego mam postępować tak a nie inaczej? Nagle pojawiła się, a może nawet całkiem stopniowo pojawiała się nowa płaszczyzna myślenia w mojej głowie. Nie muszę. Zadziwiające, ale prawdziwe. Nie muszę. Bałam się przez długi okres mojego krótkiego życia, że nie jestem dość inteligentna. Potem strach przed chorobą psychiczną. Podobno w okresie dojrzewania nasila się tego typu obawa, z kilku prostych przyczyn: zmiana szkoły, otoczenia, szukanie swojej drogi, brak zrozumienia dla swoich emocji wśród rówieśników i rodziny, do tego dochodzi rywalizacja i egzaminy, problemy ze swoim dojrzewającym ciałem. Te wszystkie niedogodności nie amortyzowane przez wsparcie przyjaciół. Permanentnie odczuwany niedostatek przyjaźni, akceptacji i miłości. Okres tak naprawdę stawiania pierwszych samodzielnych kroków. I PACH! Pojawia się lęk.. Nie poradzę sobie. To, że mam same dobre oceny w szkole nie ma najmniejszego znaczenia. I tak uważam, że sobie kompletnie nie poradzę. Lęk, że może nie jestem do końca normalna. Tylko co to znaczy norma? Kto ustala normę? Każdy został wychowany inaczej i miał inne przeżycia... Dla każdego co innego stanowi normę. Czyli jestem normalna. Jak miło... Czyli mam prawo tak czuć? No tak ..ok, wszystko się zgadza. Tylko skąd pojawił się ten lęk i skoro każdy jest na swój sposób normalny(co za kojące słowo) to dlaczego część z nas się nie boi, że może ma problem psychiczny, a ja się tyle nad tym zastanawiałam. Jedna z możliwości - Inni nie zastanawiają się nad tym w ogóle, ale ich bezrefleksyjność to bynajmniej nie zaleta.(ale żyją spokojniej w tej swojej nieświadomości i bezrefleksyjności, chciało by się rzec)

Skoro jestem karana za moje zachowanie przez rówieśników, a inni nie, to znaczy, że ze mną jednak jest coś nie tak. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że jeśli nawet 30 osób nie ma racji, a ta jedna ma, to oni stanowią większość. Nie zawsze jest tak, i o tym przekonałam się już wielokrotnie, że większość wie co ma robić. Lęk to naturalna reakcja kiedy nasze JA jest podkopywane przez multum ludzi, a jesteśmy zbyt słabi lub wrażliwi by być mądrymi na tyle by im nie uwierzyć. Nie potrafimy często mądrze podejść do krytyki, zastanowić się czym zawiniliśmy względem bliźniego, a niepotrzebną część tych ciężkich słów po prostu spuścić w sedesie. Tak często wierzymy ludziom w to co mówią, a oni sami tak często nie potrafią do końca wyrazić dokładnie tego co czują i myślą. Jesteśmy tak prości w dążeniu do zaspokojenia swoich potrzeb akceptacji, miłości, jedzenia, spania... Z drugiej strony tak wiele czynników składa się na to kim jesteśmy, że stajemy się niebywale skomplikowani. Jak głupie jest bycie ignorantem jeśli chodzi o ludzką naturę. Jak bardzo lubimy oceniać innych, bo wydaje nam się, że tak wiele wiemy i rozumiemy. Każdy z nas jest zbyt skomplikowany, żeby opisać go za pomocą analizy psychologicznej, za pomocą biografii, za pomocą pamiętnika. Tak wiele czynników składa się na pojedynczego z nas, że trzeba odnaleźć wiele źródeł, żeby odnaleźć prawdę o tym człowieku. Rozumiem, że bez jakiejkolwiek zależności od wieku każdy z nas rozumie świat i ludzi w inny sposób. W różnym stopniu też postrzegamy życie w prosty bądź skomplikowany i wielopłaszczyznowy sposób. Rozumiem, jak straszna musi być, choćby przez chwilę, ta przewidywalność naszego istnienia dla kogoś kto jest na tym wyższym poziomie, na którym widzi jak na dłoni pewne skomplikowane i nie odganione dla nas rzeczy. Dla mnie jednak to wszystko jeszcze jest wciąż nieodgadnione i do odkrycia. Wciąż nie potrafię przewidzieć i wpływać na innych. I myślę, że dla Ciebie też jest wiele rzeczy, których nie możesz przewidzieć i życzę Ci tego i na pewno tak jest mimo tego co piszesz. Nawet jeśli masz tak rozwinięty aparat rozumienia, że wszystko wydaje Ci się takie proste, to uwierz mi, że i Tobie utworzy się nowa płaszczyzna w głowie i spojrzysz jeszcze na to wszystko nie tylko w inny, ale i nowy sposób.







Zainspirowana blogiem Płomyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz