Jedna z podstawowych naszych potrzeb to poza jedzeniem, piciem i seksem potrzeba akceptacji. Jeśli ktoś nie wie do czego może doprowadzić brak akceptacji i samotność to spieszę z opisem własnych obserwacji. Z góry uprzedzam, że jeszcze nie nauczyłam się korzystać z pomocy naukowych przy pisaniu na tym blogu, mimo, że wiem jak to dodaje tekstowi uroku. Doprawię więc ten tekst naturszczykowstwem.. piszę plain story o sobie bez upiększeń. I tak jest to obraz subiektywny, ale przynajmniej bez dodatków. Do rzeczy jednak... Pewien niedobór akceptacji jakiego doznałam podczas 19 lat swojego życia wynikał z pewnej cechy mojego charakteru, którą w skrócie można by nazwać zamiłowaniem do kwestionowania tego co uważają inni. (tak przypuszczam) Nie kwestionowałam wszystkiego dla zasady, ale większość rzeczy nie była zgodna z moim światopoglądem. Jednak nie jestem tym typem osoby, którą rajcuje to, że nie należy do grupy. Brak tzw. sense of belonging na tyle zatruwało mi życie, że przez połowę mojego życie prowadziłam nieświadomą jednak nadzwyczaj intensywną obserwację ludzi, którzy są lubiani i szanowani. Konsekwencją czego było głębokie moje przekonanie o tym, że należy być takim jak oni, aby być szanowanym i lubianym(czytaj=szczęśliwym). A więc najpierw na tapetę poszli ludzie telewizji, na przemian z rodzicami lub co bardziej wpływowymi rówieśnikami. Ostatnio na tapecie byli aktywiści, nonkomformiści, artyści i co ciekawsi wariaci. Wiem.. zwykłe szukanie autorytetu czyli praktycznie normalka dla nastolatka czy młodego człowieka.
I nagle przychodzi dzień kiedy te autorytety kotłują się w Twojej biednej głowie i okazuje się, że otwierają z impetem kolejną płaszczyznę w Twoim umyśle. Zdajesz sobie sprawę jak głupia jest Twoja pogoń za tym aby wszystkim dogodzić, próba bycia kimś kim się nie jest, aby sprawić by inni Cię polubili. Bzdura. Zaczynasz odkrywać co to znaczy być sobą i jakie to przyjemne kiedy nie trzeba niczego udawać i dlaczego musisz niekiedy mimo wszystko z siebie zrezygnować.
Najzabawniejsze jest to, że wielu rozumie to lepiej od Ciebie(choć Ty zastanawiasz się nad tym całymi latami) a nie potrafią oni nawet tego wyrazić słowami, nie są zdolni o tym pisać ani mowić. Pojmują w mig, ale nie mówią o tym i nawet sobie tego nie uświadamiają. Więc jaki sens w siedzeniu i rozmyślaniu nad sensem i sposobem.. tym najlepszym sposobem na życie?
Czy jest taki najlepszy sposób na życie?
Ok, żyjemy, żeby zdobywać jedzenie i drugiego osobnika aby za jego pomocą przedłużyć gatunek. Skoro to tak oczywiste to już szkoda czasu na omawianie tego i szkoda na to słów.
Jaki jest w takim razie najlepszy sposób na życie?
Taki, który nie przeszkadza innym?
Taki, który rani najmniej osób?
Czy może taki, który zmniejsza cierpienie innych?
A może jednak ten, który uszczęśliwia jak największą liczbę osób?
Albo taki, który uszczęśliwie tylko twoich bliskich, czy wreszcie taki,
który uszczęśliwia tylko Ciebie?
Znasz odpowiedź? Ja przyznam, że wciąż nie za bardzo.
Agata powiedziała mi kiedyś, że nie ma altruizmu i wszyscy jesteśmy egoistami. Tak zostaliśmy zaprogramowani i już. Ale jak to naprawdę jest nic a nic nie wiadomo.(Patrz:eskimo hoax,i inne, lub takie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz